Dziś postanowiłam pokazać moje pierwsze próby hardangerowe. Uczyłam się sama na podstawie kursów obrazkowych i fantastycznego bloga Hardangerowe fascynacje Krzysi. Z całego serca dziękuję autorce za tak doskonale przygotowany kurs.
Tak wyglądały początki pierwszej serwetki.
I efekt końcowy.
Serwetka ma około 30 cm średnicy i wyszyta jest perłówką DMC.
A oto drugie hardangerowe dziełko.
O technice tej marzyłam od lat i wreszcie zebrałam się na odwagę i spróbowałam, jestem zachwycona zarówno samym aktem haftowania - sprawia mi wiele radości, a też nie trzeba bez przerwy ślepić we wzór jak przy krzyżykach, jak też efektem końcowym, no i ta jego egzotyczność ;-)))
A okazało się, że to wcale nie jest trudna technika, a przynajmniej część ściegów średniozaawansowanej hafciarce nie sprawi większych problemów.
Tak więc z serca zachęcam, aby próbować tego pięknego haftu.
Następnym razem będzie o krzyżykach, bo ich jest wciąż najwięcej, wyszywam już od kilkunastu lat.
fascynujące!!! Basiu- na jakim płótnie to haftowałaś? na specjalnej tkaninie do haftu hardanger??? bo zwykłe ma krzywe sploty i nierówne nitki czasami, stąd moja pierwsza próba pozostała głęboko w koszyku robótkowym:)))pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńWitaj, cieszę się, że podoba Ci się mój hardanger Wyszywam na specjalnej tkaninie do hrdangera, tylko nie polecam polskiej, splot jest lekko prostokątny, więc robótka wzdłuż i wszerz nie będzie miała jednakowego wymiaru Na takiej jest wyszyte serduszko na górze bloga.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam gorąco!